
W wiatry wplątane czarne ich ręce
chmury wełniste szarpią i drą.
Kręcą, kołują, skrzypią i kręcą,
głuszą krakania kruków i wron.

Ramię okropne macha i macha,
piersiom drewnianym braknie już tchu,
wierzby kudłate pędzą w przestrachu,
bledną chałupy w czapach ze mchu.

Kręcą, kołują, wiercą, chrobocą,
wre czarnoksięski trzepot ich rąk,
drogę torują wiatrom i nocom,
włóczą za włosy mgły sponad łąk.

Wory obłoków sypią im w żarna
rudych wieczorów siarkę i miedź,
miele się mąka gęsta i czarna,
w niebo gwieździste spada jak w sieć.

Słońce językiem strugę krwi liże,
w pianie zachodu tarza się dzień –
wtedy ich ręce sterczą jak krzyże:
widzę rozpięty na nich mój cień.

Dławią go, szarpią, męczą do rana
czarne ramiona, ostre jak krzyk…
W niebo, krwawiące świtem jak rana,
cień oszalały skoczył i znikł.

[Władysław Broniewski: Wiatraki]
***
Wpis ilustrują zdjęcia koźlaków wykonanych przeze mnie w miejscowościach: Łuszczanów, Dolne Grądy, Izbice, Jerka, Krzywiń, Polskie Olędry, Pstrążna.
A na koniec zapraszam do wysłuchania pięknej interpretacji tego wiersza w wykonaniu zespołu Celtic Tree 🙂